Tłum
Mieszkając w Warszawie przywykłam do tłumu, skłębionego, pędzącego w dal przed siebie, śpieszącego się i ślepego na bliźniego.
Mogłby wydawać się, że w tłumie w Mediolanie poczuję się jak u siebie, bo czym mogą różnić się tłumy?
Doświadczam, że mogą.
W komunikacji miejskiej
W Warszawie mimo tłoku w autobusach i w metrze, warszawiacy zachowują minimalny dystans, nie wpadają na siebie notorycznie, a jeśli już tak się zdarzy mówią „przepraszam”. Są też dla siebie nawzajem wyrozumiali, jasne zdarzy się czasem wymiana zdań pod tytułem „co się tak pchasz!”, ale na ogół szturchnięcie nie jest komentowane, szturchnięty odsuwa się 2 centymetry, jeśli ma na to przestrzeń i tyle. Warszawiacy potrafią strategicznie wysiadać z autobusu, wstają odpowiednio wcześnie, mówią przepraszam, czekają aż otworzą się drzwi, czasem tylko pchają się bez sensu. Ci szczęśliwcy, którzy zajmują miejsce siedzące, czytają książki lub smartfony. Starszemu człowiekowi, czy osobie z małym dzieckiem ustępuje się miejsca.
W mediolańskim metrze wrze jak w ulu. Wsiadła właśnie grupka młodzieży i wrzeszczą do siebie rozmawiając. Wiele osób czyta książki lub smarfony. Pozostali rozmawiają – głośno, przez telefon lub ze współpasażerem, także z koleżanką, która siedzi po przekątnej i drugą, która jest naprzeciwko oddzielona tłumem. Oraz z tą, która właśnie wysiadła, dlaczego nie, może usłyszy przez szybę. Ludzie tu mają donośne głosy i nie obawiają się ich używać, w efekcie zagłuszają nawet szum metra. Słuchawki to jakieś rozwiązanie, żeby się odizolować od tego gwaru i pokrzykiwań. Są tacy, którzy w metrze słuchają muzyki lub oglądają filmy – bez słuchawek. Włoscy pasażerowie nie trzymają dystansu, wpadają na siebie, stoją zbyt blisko, nie odsuwają się szturchnięci i nie przepraszają kiedy szturchną.
Przy wsiadaniu i wysiadaniu z metra panuje zamieszanie, nikt tu nie używa słowa „scusi” – „przepraszam” i albo się pcha bez słowa, albo mówi „permesso”.
Na ulicach i w uliczkach
„Permesso” ma w języku włoskim wiele znaczeń, w tym “przepraszam”. Używa się go w komunikacji miejskiej i tam gdzie trzeba się „przepchać” przez tłum. A przez tłum trzeba przepychać się często. Mediolan i inne włoskie miasta są przepełnione tubylcami, uchodźcami i turystami, którzy tłoczą się na ulicach, w barach i w kolejkach do muzeów. Nikt tu nieużywa reguły jednej strony, która wydaje mi się spontanicznie stosowana jest w Polsce, czy w Anglii. Mówiąc o regule jednej strony mam na myśli to, że idąc, wychodząc z windy, czy stojąc na ruchomych schodach, wszyscy podążający w jednym kierunku trzymają się jednej i tej samej strony. Ci którzy idą na północ idą prawą stroną, a na południe – lewą stroną. Dzięki temu nie wpadamy na siebie i nie przepychamy się. Tutaj ta reguła nie jest znana, najwyraźniej. Przedzieramy się przez siebie, powtarzając „permesso”. Naprawdę często nie da się inaczej. Nikt tu nie ustępuje pierszeństwa.
Permesso a przepraszam
Permesso, choć jak twierdzi słownik oznacza przepraszam, nie brzmi jak przepraszam. Wypowiadając słowo „permesso” należy zrobić to mocnym głosem,a nie przepraszającym; trochę takim jak przestawicel służb porządkowych mówi „rozejść się”. Peremesso – brzmi jak – „Teraz ja idę, zejdź mi z drogi”, “Teraz k. ja” (przepraszam, ale tak mi się kojarzy).
Widziałam w warszawkim metrze nie raz i nie dwa sytuacje, kiedy młody człowiek siedział, a pani w wieku emerytalnym stała. Dopiero jednak w Mediolanie mam możliwość obserwować sytuacje, kiedy to do wolnego miejsca siedzącego, energicznym truchtem zmierza 20 latek i z satysfakcją się rozsiada, zupełnie ignorując emerytowaną siwogłową, która przegrywa z nim ten wyścig. Co więcej jest to naturalne i dla niego i dla niej i dla współpasażerów i znikąd komentarza „A ta młodzież dziś to niewychowana”. Permesso działa równo dla wszystkich bez względu na wiek.
Na włoskich drogach
Permesso jest stosowane także na drogach przez kierowców. Zaraz po przyjeździe do Mediolanu, przez kilka pierwszych tygodni, mój niepokój wywoływały samochody na światłach awaryjnych. Samochód na awaryjnych stał na rondzie, albo przed rondem, za rondem, na jednopasmowej jezdni blokując ją częściowo lub całkowiecie blokując pas ruchu, na poboczu, niespodziewanie na ulicy przede mną, na zakazie parkowania, albo w poprzek na przejściu dla pieszych. Był to dla mnie komunikat, że wypadek, albo coś innego się stało. Otóż nie stało się nic. Teraz rozumiem, że kierowca skorzystał z naturalanie mu przysługującego prawa permesso. Być może potrzebował odebrać trzeci telefon, bo przez dwa już rozmawiał. Może musiał dziecku podać kanapkę i soczek. Może, gdyby zaparkował 100 m dalej, gdzie nie ma zakazu, to musiałby te 100 metrów przejść. Może zapomniał teczki z domu i musiał po nią wrócić, a że przy zamkniętej bramie wjazdowej jest przejście dla pieszych….
Z permesso korzystają także kierowcy przekraczający prędkość, wyprzedzający na linii ciągłej oraz skręcający z lewego pasa w prawo lub odwrtonie, nie wrzucając wcześniej kierunkowskazu.
Tak przy okazji, o ile światła awaryjne są nadużywane, to kierunkowskazy są używane rzadko, bardzo rzadko, najczęśniej widuję na autostradzie.
Permesso mają z tyłu głowy także ci, którzy bez zahamowań (i bez zahamowania auta) pchają się z podporządkowanej, a nie wpuszczeni (bywa niemożliwe), zirytowani naciskają klakson.
Co ciekawe Włosi rzadko trąbią na tych kierowców stojących na awaryjnych światłach, nawet jeśli blokują drogę. Uznają ich prawo do permesso.